Właściwie, to podjąłem już decyzję. Po Nowym Roku miałem lekki, ale taki tyci tyci, dołek, związany z pracą. Nosiłem się z poważnym zamiarem rezygnacji, rzucenia tego wszystkiego w diabli. Stwierdziłem jednak, że nie mam się co stresować i wyszedłem z jednego założenia – jeśli firmie nie będzie się podobała moja praca, to sama ze mnie zrezygnuje (: Póki co, będę spał spokojnie. Styczeń jest bardzo luźnym miesiącem.
Wracając do pierwszego zdania wpisu. Postanowiłem zrezygnować ze studiów. Rzucam Ochronę Środowiska po I semestrze. Do tego czasu chcę znaleźć jakieś studium, najlepiej z czasem trwania od lutego-marca do września włącznie. Coś humanistycznego lub związanego z informatyką. Wyjdzie w praniu, pod warunkiem, że w ogóle uda mi się coś takiego znaleźć (:
I na koniec. Zawsze pozostaje mi jeszcze jedno rozwiązanie. Mam brata, który siedzi na Wyspach Brytyjskich. Wiem, że tam nie ma ziemi obiecanej. Ale tam przynajmniej nie muszę pracować, żeby zarobić na szkołę i uczyć się, żeby móc pracować. To największy paradoks państwa, w którym, mimo XXI wieku, wojsko wciąż nie jest zawodowe…