Wróciłem zmęczony z pracy – 7:30 do 19:30, ruch był spory, wiadomo, sobota. Ma to swoje dobre strony bo sprzedaż jest wysoka, ale ma też masę wad – człowiek się musi nabiegać, nalatać, nagadać (OMG, moje gardło…), czasem, przy upierdliwcach, naścierać i postresować. Później wracam sflaczały i w ponurym nastroju – przynajmniej dopóki nie zjem q;

Dostałem smsa od maj gerlfrend. Dzisiaj wróciła ze swojej wyprawy z jakiejś wiochy (wiecznie ją gdzieś nosiło przez ferie). Nie ukrywam, że troszkę chciałem się wykręcić od spotkanka i pogrzać dupsko w domu, ale napisała, że koniecznie musimy się zobaczyć bo ma mi coś ważnego do powiedzenia – jak czytam takie teksty, to od razu mam przed oczami wszelkie najgorsze myśli.

Niestety, nie myliłem się [: Męczyła się i męczyła, spaliła dwa szlugi aż w końcu wybełkotała, że „zrobiła coś złego i żebym się domyślił co to było, bo ona nie jest w stanie powiedzieć" -_-` Cóż, zdrada, ciekawym był tylko jak daleko posunięta – wiem tylko, że ona posunięta nie została, a to już jakieś pocieszenie.

Niby tylko się całowali. Nic wielkiego. Chyba… Nie wiem, serio, nie wiem co mam o tym myśleć. Chciała być ze mną szczera, doceniam to, bardzo, ale zaczynam się zastanawiać, czy nie byłoby lepiej, gdyby mi nie powiedziała. Czasem życie w niewiedzy jest prostsze. Tak mi się przynajmniej wydaje. Póki co, wierzę, że naprawdę tego żałuje – bo cóż więcej mi zostało? Nie wiem.