Nie wiem z jakiego powodu, ale wyrobiłem sobie zdanie na temat tego filmu, nim go obejrzałem. Dlatego bardzo sceptycznie podchodziłem do wybrania się na niego do kina i, koniec końców, zrezygnowałem. Faktem się stało, że trafiło mi się kilka dni wolnych od pracy i w jeden taki, postanowiłem sobie żywot umilić wypożyczając „Kingdom of Heaven – Królestwo Niebieskie".
Wystarczyło podejść do tego filmu nie jak do kolejnej odsłony „Władcy Pierścieni" a bardziej jak do ciekawostki historycznej i można było zacząć się delektować. Jak dla mnie, miejscami, akcja toczyła się zbyt szybko. Z kolei niektóre wątki mogłyby być obcięte bo sprawiały wrażenie zbytniej ociężałości i dłużyzny. Tak czy siak, film trafił niczym strzałą w moje gusta. To, co mnie urzekło najbardziej to muzyka. OST już wylądował na moim kompie i właśnie się nim delektuję. Kawał dobrej roboty, polecam każdemu na odstresowanie się i nadanie przyjemnie odświeżającej nutki w swoich uszach. Wciąż zastanawiam się, ileż prawdy historycznej przelano na ekrany kin tym filmem, ale wcale nie chcę rozwiewać swoich wątpliwości. Wolę zapamiętać tę niezbadaną przeze mnie prawdę taką, jaką mi ją przedstawiono. Polecam.