Idąc w ślad z CoSTą udałem się wczoraj na film do kina z moim staruszkiem – lubi chodzić do kina, mam to chyba po nim (; Ponieważ zasięgnąłem kilku diametralnie różnych opinii z sieci, postanowiłem nie wyrabiać sobie zdania przed obejrzeniem.
Wiadomo, jak to w kinie bywa, sam film poprzedziły tony reklam i trailerów. Nie przykułbym do nich większej wagi, gdyby nie jeden z nich, którego tytuł brzmiał bodaj „Liczba 23″, z Jimem Carreyem w roli głównej. Zapowiada się bardzo ciekawie.
Tak czy siak, kiedy zobaczyłem początkowa scenę z wilkiem, już wiedziałem, że to nie jest film dla moje ojca ;D Faktem jest, że było to przegięcie nawet dla mnie, osoby która szykowała się na ekranizację komiksu, a nie film fabularny. Ale OK, dalszy ciąg zapowiadał się nieźle, więc można było machnąć ręką.
Rzeczywiście, obraz w tym filmie rządzi. To trzeba zobaczyć w kinie, chyba że ma się w chacie telewizor plazmowy od 40″ w górę. Do tego musi dojść jeszcze ew. zestaw kina domowego, bo dźwięk też jest tutaj istotny. Miejscami OST jest wręcz porywający.
Sceny batalistyczne są znakomite. Dynamiczne, z lejącą się na boki krwią i odpadającymi kończynami. Warto zwrócić uwagę też na samych aktorów, którzy faktycznie wyglądali na wojowników, a nie poprzebieranych pajaców – via filmy z lat 60′tych, np. o Cesarstwie Rzymskim ;-P
Pozwolę sobie nie pisać nic więcej, oprócz tego, że na pewno warto zobaczyć. Jeśli nie względu na wartość historyczną, to na obraz i dźwięk, ze szczególnym naciskiem na rozgrywane walki.
MWS: 8/10