Niedawno wydana została Opera 9.23. Jako długoletni użytkownik Firefoksa oraz jego odmian (Iceweasel, Flock etc.), postanowiłem przyjrzeć się bliżej Merlinowi.
Z tego, co wyczytałem, użytkownicy Opery wyczekują Kestrela, czyli nadchodzącej Opery 9.50, na którą pobieżnie można rzucić okiem np. tutaj. Zapowiada się nieźle.

Nie chcę wywoływać kolejnego flamewar, który będzie udowadniał która przeglądarka internetowa jest najlepsza, a dlaczego pozostałe są do bani. Zamiast tego wypiszę swoje odczucia odnośnie używania Opery, co mi się w niej podoba, a co nie i dlaczego. Wszystkie flame’owate komentarze będą bezlitośnie kasowane (:

Pierwsze wrażenia

Przy pierwszym uruchomieniu Opery, zaskoczyła mnie prędkość. Chyba całkowicie oswoiłem się już ze ślamazarnością Firefoksa w tej kwestii. Nie chodzi jednak tylko o to – ku mojemu zdumieniu Opera szybciej ładuje strony. Podczas ich wczytywania (tych stron, w sensie), nie pożera 100% CPU (tak, słyszałem o export MOZ_DISABLE_PANGO=1) i nawet przy wielu otwartych kartach, nie ma oporów z przewijaniem stron. Dodatkowo, dobrym rozwiązaniem jest też dokująca się ikona (Firefox też ma). Wracając jeszcze na chwilę do zasobów, tym razem do zajmowanej pamięci, najcięższą z testowanych przeze mnie przeglądarek był oczywiście Flock. Zaraz po nim uplasował się Iceweasel, najmniej zasobożerna, także tutaj, okazała się być Opera.

Kolejna rzecz rzucająca się do oczu zaraz po uruchomieniu Opery, jest Speed Dial, w którym można zdefiniować sobie 9 stron, które można włączyć jednym klikiem lub poprzez skrót CTRL + numer, na którym strona została zapisana. Z początku podchodziłem do tego sceptycznie, ale po jakimś czasie się oswoiłem i stwierdziłem, że to znakomite rozwiązanie, znacznie umilające surfowanie.

Używana dłużej

Pierwszym brakiem, który mnie irytuje, jest przełączanie kart – w Firefoksie/Flocku robię to najczęściej z użyciem rolki myszki. W Operze jest to, niestety, niemożliwe. Kolejna sprawa, to użycie biblioteki Qt, przez co Opera gorzej integruje się z środowiskami wykorzystującymi bibliotekę GTK, w tym Xfce, z którego korzystam. Idąc dalej, bardzo dotkliwym dla mnie brakiem, jest sprawdzanie pisowni in-line, dokładnie tak, jak jest to rozwiązane w Foksie – czyli bezpośrednio w textarea, bez potrzeby uaktywniania jakichś śmiesznych rzeczy. Niemniej jednak, ospell sprawuje się całkiem nieźle i myślę, że ostatecznie mógłby załatwić sprawę (:

Brak mi ładnego zarządzania skryptami i stylami, czyli czegoś a’la greasemonkey i stylish z Firefoksa, ale można się bez nich obejść. Spodobało mi się zarządzanie wyszukiwarkami.

Szkoda również, że Opera nie integruje się z np. takimi serwisami jak del.icio.us. Wiem, że jest panel.

Tyle, że to jednak nie to samo, nie współgra z zakładkami Operowymi etc. Te wszystkie rzeczy to jednak swoiste drobnostki, del.icio.us nie jest dla mnie jakimś obowiązkowym serwisem, Flickra można obsłużyć nawet przez F-Spota, problemem irytującym mnie najbardziej, są fonty. Mając monitor LCD musiałem uruchomić różne dziwne rzeczy do wygładzania czcionek etc. Wszystko hula, ale w Operze nie wszędzie. Przykłady?:

Ostatnią rzeczą jest integracja z MPlayerem. Skompilowałem mplayerplug-in z Gecko-SDK w wersji 1.6, ale mimo tego, Opera nie chciała otwierać filmów, mptrójek etc. A szkoda.

Podsumowanko

Coby dalej się już nie rozwodzić. Opera przypadła mi do gustu, ale brakuje mi w niej kilku drobnostek. Jest bardzo szybka, mało zasobożerna, ma też kilka bardzo wygodnych w codziennym użytku rozwiązań (choćby gesty myszy, wspomniana dokująca ikona, czy dla chętnych wbudowany program pocztowy, bit torrent, bodaj irc i pewnie jeszcze parę innych). Póki co jako main browser – mimo pochłanianych przezeń zasobów – zostaje Flock, ze swoimi integracyjnymi zastosowaniami. Zobaczymy na jak długo (: