Ten film zapowiadany był jako najlepszy brytyjski w 2007 roku. Będąc w kinie na innym seansie zobaczyłem jego zajawkę. Sam, czarno-biały, obraz średnio mnie bawił, natomiast w ucho wpadła mi muzyka. Stwierdziłem, że dla niej samej dobrze byłoby “Control” zobaczyć. Czy usłyszeć.
Czego by o samym widowisku nie mówić, ścieżce dźwiękowej po prostu nie można niczego zarzucić. Ale po kolei.
Film opowiada historię zespołu Joy Division, skupiając się w największej mierze na wokaliście i frontmanie grupy, Ianie Curtisie. Poznajemy go jako utalentowanego (w pisaninie) nastolatka, idziemy z nim kiedy poznaje swoją przyszłą żonę, jesteśmy nadal, gdy dołącza do kapeli Joy Division i tak dalej. Nie będę opowiadał filmu bo nie oto chodzi.
Tym, co autentycznie przykuwa do ekranu, jest ścieżka dźwiękowa. Można na niej usłyszeć choćby Davida Bowiego, czy legendarną kapelę Sex Pistols, ale również utwory samego Joy Division (choć nieoryginalne, zagrane przez aktorów na potrzeby filmu) oraz kapeli New Order (założonej przez trzech żyjących członków Joy Division po jego rozpadzie).
Polecam wszystkim fanom muzyki lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, szczególnie zaś tym, dla których punk rock wciąż jest żywy i zwyczajnie lubią ten rodzaj muzyki.
MWS: 2/3