W ten weekend bodaj w największych kinach we Wrocławiu – czyt. Heliosach i Multikinach – odbyły się premierowe pokazy najnowszego Batmana, The Dark Knight. Nie wiem czym było to spowodowane, może sukcesem Batman Begins z 2005 roku, a może jakimiś innymi czynnikami o podłożu socjologicznym (czyt. marketing ;P), ale o filmie jest głośno, mam wrażenie, od początku tego roku, jak nie wcześniej. Ludzie wyczekiwali premiery z zapartym tchem (dla odmiany ;>) i takiej ilości ludzi na seansie o godzinie 16 jeszcze nie widziałem – nawet nie chcę myśleć, co się działo na seansach późniejszych (:
O aktorach rozwodził się nie będę – Christianowi Bale’owi daleko do kreacji Batmana w wykonaniu Micheala Keatona, podobnie sprawa tyczy się Heatha Ledgera który nie umywa się do Jacka Nicholsona i jego Jokera (aczkolwiek Heath naprawdę zagrał świetną rolę). Pozostając przy aktorach, większość pokryła się z pierwszą częścią (co zaliczam na duży plus), ale wymiana Katie Holmes na Maggie Gyllenhaal to największe nieporozumienie roku (sceny, w których Rachel Dawes wygląda jak buldog angielski, a jej aktor partner musi powiedzieć jesteś taka piękna wołają o pomstę do nieba… albo piekła… gdziekolwiek, w każdym razie!).
Akcja filmu wartka, miejscami trzymająca w napięciu – z tym napięciem to do tego stopnia, że chyba uciskało Batmanowi genitalia w tym stroju, nie umiem inaczej wyjaśnić jego głosu – efekty specjalne jak na nasze czasy przystało etc. Bardzo przyzwoicie.
Reasumując film jest niezły i warty obejrzenia, ale bez rewelacji (:
MWS: 2/3