Niezwykle rzadko odwiedzam jakiekolwiek portale internetowe. W zasadzie nie wiem, dlaczego, mam jakąś wbudowaną awersję. Nie wchodzę na Onet, WP, Interię czy inną Gazetę. Dzisiaj jednak dostałem od mojej dziewczyny link, który miał mnie zainteresować. Rzeczywiście, zainteresował, i to z aż dwóch względów.
Pierwszym okazał się być adres, który zawiera w sobie słowa klucze “fakty”, “prasa”, “przewodnik”.
Drugim był tytuł: “Ateizm, czyli urojona wizja człowieka”.
Nie wiem w jakim stopniu (i czy w ogóle) tytuł ten był inspirowany “Bogiem urojonym” Dawkinsa, ale mnie skojarzył się natychmiast. Dalsza część wpisu będzie poświęcona mojej analizie oraz komentarzom do tekstu ks. Marka Dziewieckiego, więc wcześniej polecam zapoznanie się ze źródłem.
Na sam początek przyjrzałem się tytułowi. Dostatecznie mocny, żeby zachęcić do przeczytania wszystkich, bez wyjątku. Każdy ateista przeczyta, bo będzie ciekaw, o jakiej to urojonej wizji napisał klecha. Każda osoba wierząca przeczyta, żeby podnieść swoje ego i tym lepiej zrozumieć, dlaczego jest od ateistów lepsza. Rynek zbytu mamy.
Nie mam pojęcia, jak powiązać dołączone zdjęcie. Być może miało to być metaforyczne poniesienie krzyża (tudzież zdjęcie go skądś przez niewiernych?), może również symbolizować rodzaj drogi krzyżowej, którą muszą przejść ludzie wierzący. Może symbolizować wszystko i nic jednocześnie. Pozwoliłem sobie założyć, że zdjęcie do artykułu dostawił ktoś inny, a kto niekoniecznie miał pojęcie o treści tekstu.
Liczyłem, że autor będzie z początku przynudzał, ale nie ten. Ten przynudzał dopiero później, początek miał jednak mocny:
Punktem wyjścia ateizmu jest wiara w to, że nie ma istotnej różnicy między człowiekiem a zwierzętami.
(podkreślenia moje)
Zgadza się. Jeśli myśleliście kiedykolwiek, że punktem wyjście ateizmu jest odrzucenie wszelkiej wiary, to żyliście w piekielnym (;)) błędzie. Zresztą, sama nazwa a-teizm wskazuje na wyraźne konotacje ze zwierzętami.
Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie takie podejście. Przeważnie wyzywa się nas od bezbożników, zrzuca się na nas wszelkie winy i zbrodnie (tego też nie zabrakło i w artykule, o czym dalej), na koniec zaś obrzuca zacięciami deterministycznymi (o tym też poniekąd można w tekście poczytać). Nigdy jednak nikomu z moich rozmówców nie przeszkadzało to, że uważam siebie, podobnie jak i innych ludzi, za zwierzęta. To, że się od nich różnimy paroma szczegółami, nie czyni nas jeszcze, moim zdaniem, lepszymi (ale też nie gorszymi). Nie jest to jednak w żadnym wypadku punktem wyjścia ateizmu i nie wszyscy ateiści muszą się ze mną zgadzać (odnośnie mojego stawiania ludzi na równi ze zwierzętami, bo co do punktu wyjścia ateizmu, zdaje się, jesteśmy bardzo zgodni :)).
Podoba mi się następny akapit. Jest mocny i naszpikowany różnego rodzaju określeniami przywołującymi na myśl wszystko, co najgorsze. Przykłady: “nie wyciąga wniosków z historii ateizmu” (to jakaś nowa dziedzina nauki?), “stali się więźniami własnego systemu wierzeń” (aż ciśnie się pytanie: i kto to pisze?), “Ateiści nie reagują na najbardziej nawet oczywiste argumenty, które wykazują irracjonalność przyjętego przez nich systemu przekonań” (to podoba mi się najbardziej - w tekście, niestety, nie pojawił się jednak żaden argument :( ), “w swoim sposobie myślenia oraz w swoim sposobie uciekania od faktów był dokładną kopią innych ateistów”. Nie wiem (bo i skąd?) z jakimi rozmówcami miał do czynienia ks. Dziewiecki, jestem jednak przekonany, że ich zróżnicowanie nie jest mniejsze od osób wierzących. Na pierwszy rzut oka są to więc zdania mocne i skłaniające do refleksji, jednak po bliższym przyjrzeniu - pozbawione są konkretów, których miejsce zastąpiły uogólnienia i szufladkowanie.
Dalej jest nawet ciekawiej: “to właśnie systemy ateistyczne doprowadziły do najbardziej okrutnych dyktatur oraz do największych zbrodni w historii ludzkości”. Byłem pewien, że po tym nastąpi chwila wymieniania moich ulubionych nazwisk, ale nie, bowiem szczegółowość nie jest mocną stroną autora tekstu. Zamiast nich pojawia się dyskredytacja (“marginalna mniejszość” - jeśli tak, to po co poświęcać jej czas i miejsce na artykuł?) oraz dalsze słowa bez cienia odniesień i przykładu (“że o ludobójstwach dokonanych przez ateistów wiedzą wszyscy poza? ateistami”). Kolejne jednak zdanie rozbawiło mnie niepomiernie, uwaga: “Żaden ze spotkanych przeze mnie ateistów nie powiedział, że przeprasza za zbrodnie dokonane przez systemy ateistyczne” ;D Sposób tego rodzaju rozumowania nie jest mi obcy, wielokrotnie przewijał się przecież przez mojego bloga. Wygląda na to, że ludzie wierzący nie umieją zrozumieć, że odrzucając wszelką wiarę (będąc ateistą, po prostu) nie należy się automatycznie do kolejnego wyznania (tudzież partii politycznej(?)), a wprost przeciwnie. Jasne, jeśli ktoś lubi aktywnie się udzielać w tego typu kwestiach, zawsze może zapisać się do jakiegoś stowarzyszenia (choćby racjonalistów). Jest to jednak zupełnie dobrowolne i nie wymaga później cyrku z teatrem, kiedy chce się zrezygnować.
To było pierwsze (gdyby ktoś nie odnotował w tekście, jak np. ja), po drugie: “Wiara ateistów w to, że człowiek wymyślił Boga, jest równie irracjonalna, jak wiara w to, że człowiek wymyślił samego siebie albo jak wiara w to, że mężczyzna wymyślił kobietę”. Obsesja na punkcie wiary jest oczywista, spodobało mi się jednak uzasadnienie irracjonalności - zgadza się, nie ma go. Z językowego punktu widzenia, człowiek wymyślił wszystko. Nie tylko boga, kobietę, czy człowieka. Abstrahując jednak od tego i idąc w bardziej głębokie rozważania, cóż jest bardziej irracjonalnego na tym świecie, niż bóstwa wszelakie?
“Po trzecie, ateiści sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli o tym, że istotą ateizmu nie jest negowanie istnienia Boga, lecz negowanie istnienia człowieka jako kogoś w istotny sposób różnego od zwierząt”. To dość odważne stwierdzenie, ale jeśli ktokolwiek liczył na rozwinięcie myśli, podanie argumentów, czy zwykłe uzasadnienie, srogo się zawiedzie. Zamiast tego ksiądz opowiada o tym, jaka i czym wydaje mu się wiara ateistów, która z prawdą ma niewiele wspólnego (samo stwierdzenie wiara ateistów jest wszak co najmniej nieporozumieniem), a o czym pisałem już wcześniej.
“Po czwarte” jest kontynuacją starej śpiewki, powtarzaniem w koło o irracjonalności oraz byciu uwięzionym w systemie (nie)wierzeń i, oczywiście, brakiem dostrzegania tego. W dwóch zdaniach ksiądz podważył też teorię ewolucji przez dobór naturalny (“to muszą ten fakt tłumaczyć irracjonalnie, na przykład jako dzieło przypadku czy jako nieprawdopodobny zbieg okoliczności w ramach procesu ewolucji” - jak zwykle całkowity brak zrozumienia i spłycanie tej teorii oraz wypowiadanie się na jej temat :)) oraz współczesną astronomię (“materia sama siebie wytworzyła i że wyczerpuje ona całą rzeczywistość wszechświata”).
“Po piąte” irracjonalność, system wierzeń ateistów (sic!), irracjonalność… Bardzo możliwe, iż ksiądz Dziewiecki musi powtarzać coś w kółko, żeby samemu w to uwierzyć, bo jak inaczej można to wytłumaczyć? “Wierzyć w to, że świadomy siebie i zdolny do miłości człowiek pochodzi od świata nieosobowego”. Obawiam się, że to zdanie mnie przerosło, nie mam pojęcia, czym jest świat nieosobowy. Czy chodzi o taki, w którym zachowana jest ciągłość ewolucyjna i z której jasno wynika, że jesteśmy zwierzętami? To jest nieosobowość? Jeśli tak, to ja, jako świadomy siebie i zdolny do miłości człowiek, jak najbardziej pochodzę ze świata nieosobowego. Podobnie jak wszyscy ludzie na tej planecie (:
Jeśli ktoś liczył na to, że w następnych akapitach skończy się pisanina tego samego, ale ze zmienionymi znakami przestankowymi, to bardzo się zawiedzie. Jest dokładnie to samo, tyle że teraz pisane bez wypunktowywania. Pisałem wcześniej o zarzucaniu ateistom determinizmu i ten akapit jest głównie o tym, choć mam wrażenie, że piszący nie zdawał sobie z tego sprawy (pojęcie bowiem się nie pojawia, może jest więc obce?). To częste uproszczenie ludzi wierzących, które sprowadza się do stwierdzenia: “jeśli jesteś zwierzęciem (bo nie wierząc w boga i odrzucając wszelką wiarę, niczym od zwierząt się nie różnisz), dlaczego miałbyś nie zachowywać się jak zwierzę?” Zakładam, że ludzi wierzących to boli najbardziej, ten brak ograniczeń ze strony religii, jaki mają ateiści. Brak kontroli przez ludzi kształconych w szkółkach niedzielnych, czy przymusu mówienia klesze o swoich przewinieniach i sprawach prywatnych (a nawet swoich myślach!), to wszystko sprowadza się do tego, że możemy robić sobie, co nam się żywnie podoba (i poniekąd tak właśnie jest, ale spaczone myśli i wizje nie są już naszym tworem). Pytaniem, które przeważnie stawia się w odpowiedzi na taki zarzut, jest zwykłe: “gdyby nie religia i wiara w twór nadprzyrodzony, to chodziłbyś i zabijał, kradł, gwałcił?” Jednakże prostszą i znacznie łatwiejszą do zaprezentowania jest zmiana punktu odniesienia. Trobriandczycy (badani przez wybitnego polskiego antropologa Bronisława Malinowskiego) byli jedną z najbardziej odciętych kultur od tych znanych nam (wtedy chodziło głównie o Europę). O dziwo, jej mieszkańcy (nie wiem, czy z jakimkolwiek systemem wierzeń, pewnym jednak jest, że nieskażeni którąkolwiek formą chrześcijaństwa, czy innych wynalazków naszej cywilizacji) nie zajmowali się głównie mordowaniem, kradzieżami i gwałtami?. Co jeszcze dziwniejsze, łączyli się w pary (śmiało można mówić o rodzaju małżeństwa) na całe życie, a nie jak można byłoby przewidywać, w komuny. Wniosek jest prosty: to nie religia, czy jakiekolwiek wierzenia, nawet nie rozwój cywilizacyjno-kulturowy, a człowiek, sam z siebie, jest taki i już. Za sprawą czego, jakich wpływów — tu odpowiedzi należy szukać w psychologii, ale nie wydziału papieskiego (tu: ton zupełnie wyzuty z szacunku i pozbawiony poważania), a raczej ewolucyjnej (będzie poświęcony temu wpis, przy okazji recenzji książki).
Zastanawiałem się, do czego artykuł księdza Dziewieckiego będzie zmierzał i nie zawiodłem się. Nie chcę bawić się w Zygmunta Freuda, ale wszelkie przesłanki o miłości wskazywały jednoznacznie, że teraz przyjdzie czas na geja. Konkrety:
Nie jest kwestią przypadku to, że ateistyczni politycy bardziej troszczą się o bogatych aktywistów gejowskich niż o biednych bezrobotnych, a ateistyczni prawnicy bardziej troszczą się o katów niż o ich ofiary.
Z kolei ateistyczne feministki bardziej troszczą się o seks niż o dzieci, a ateistyczni ekolodzy bardziej troszczą się o ochronę zwierząt niż o ochronę ludzi.
(podkreślenia moje)
Ho, ho! Nieźle, nieźle. Jakie wnioski czytający może wysnuć? Gdybym był tendencyjnym odbiorcą, wyglądałoby to tak: nie ma biednych gejów, ani biednych gejów aktywistów (nie ustalono jeszcze jaki związek między zarabianiem pieniędzy a orientacją seksualną), a wszyscy prawnicy, ekolodzy i feministki to ateiści i ateistki. Dalej jest jeszcze fajniej:
Każdy system ateistyczny prowadzi do jakiejś formy dyktatury, gdyż ateiści przypisują sobie władzę decydowania o wszystkim.
(podkreślenia moje)
Ja, co prawda, nic o tym decydowaniu nie wiem, ale o systemach totalitarnych coś tam, gdzieś słyszałem. Najpodobniejszą do nich jest… religia.
Przypisują sobie nawet władzę decydowania o życiu człowieka, a zatem władzę decydowania o tym, kogo wolno legalnie zabijać, a kogo - ustanowione przez nich prawo - będzie chronić.
Powrót do przeszłości, św. Tomasz z Akwinu:
jednostka ma się do społeczeństwa tak, jak część do całości: tej całości służy i jest jej podporządkowana. Jeżeli jednak przez swoje czyny staje się zagrożeniem dla jej dobra, może być jak organ objęty gangreną - usunięta z grona żyjących.
Cytatów i argumentów z drugiej strony w tekście zabrakło. Nie widzę też tego prawa ustanawianego przez ateistów. Czy może chodzi o obrazę uczuć religijnych?
“Ateizm zawsze stawia coś ponad człowiekiem” - albo partię, albo popęd i pieniądze. Ładnie skwitowane, ale nijak ma się do rzeczywistości. Ateiści, przynajmniej Ci, których znam, zazwyczaj na pierwszym miejscu stawiają rozum, a na drugim zdrowy rozsądek. Nie jest to jednak ponad człowieka - to jego integralna część. Ponad człowiekiem jest bóg, ale tylko w religiach i wierzeniach tego świata.
Wracamy do homoseksualizmu: “W XXI wieku bardziej wyrafinowanymi metodami - zwłaszcza za pomocą zdominowanych przez siebie mediów - promują „wolne” związki" i “Warto zauważyć, że ateiści, którzy promują tego typu związki, potwierdzają, iż obce są im zasady logicznego myślenia, gdyż posługują się terminem wewnętrznie sprzecznym”. Nie wiem, czy szczytem liberalności jest wolność osobista nienaruszająca wolności osobistej drugiego człowieka. Wydaje się być to raczej zdroworozsądkowe i nie widzę w tym żadnej logicznej sprzeczności. Jeśli jest homoseksualistą/homoseksualistką, to jest to wyłącznie sprawa jego/jej i jego/jej partnera/partnerki.
Logicznie sprzeczne jest dla mnie natomiast pakowanie nosa klechy do spraw, o których nie powinien mieć pojęcia (założywszy, że żyje w celibacie (i nie jest on traktowany jak biblia - alegorycznie) i nie prenumeruje Playboya). Nie bierzesz udziału w życiu seksualnym, to nie wypowiadaj się na ten temat, proste.
Temat ten jednak nie daje spokoju ks. Dziewieckiemu. Rozumiem, że musi przekonać samego siebie, że właśnie tak postrzegają rzeczywistość ludzie niewierzący, więc kilkukrotnie jeszcze plecie te same farmazony. Jest nawet porównanie:
łatwy seks zamiast trudnej miłości, łatwy sposób na kierowanie płodnością (antykoncepcja, prezerwatywy, aborcja) zamiast odpowiedzialnego rodzicielstwa, łatwy „luz" zamiast trudnej odpowiedzialności
Za dużo w tym wszystkim odpowiedzialności, najbardziej jednak dziwi, że mówi o tym ktoś kto… nie wie czym jest seks, czy rodzicielstwo. Interesujące zjawisko. Zupełnie jakby odpowiedzialność nie była cechą osoby dojrzałej, a tylko wierzącej.
Najgroźniejszym mitem ateizmu jest wiara w to, że kto przestaje kochać Boga, ten zacznie kochać człowieka. Fakty wskazują na to, że jest dokładnie odwrotnie. Pierwsze miejsca na liście największych ludobójców wszech czasów zajmują właśnie ateiści
Żadnych przykładów jednak nie podano, więc jak można mówić tutaj o faktach?
W obliczu powyższych faktów jest sprawa oczywistą, że największy przesąd nowożytności to wiara w to, iż ateizm jest przejawem racjonalizmu i że ateiści to ludzie niewierzący
Największym przesądem nowożytności to ateizm wobec faktycznej istoty ateizmu.
Pamflet ten niezwykle poprawił mi dzisiaj humor. Często spotykam się z
taką typowo ludzką pychą i tendencją do wywyższania się i podnoszenia
swojej wartości względem zwierząt (a także osób niewierzących). Moja
dziewczyna ostatnio dowiedziała się, że zwierzęta są po to, żeby
dostarczać pożywienie i ubrania dla ludzi. Kiedy zapytała kto tak
powiedział, dostała odpowiedź: bóg. Nie dziwi więc, że ludzie wierzący
mogą bez pomyślunku tłumaczyć swoje okrucieństwa i występki wobec
zwierząt - przecież po to te zwierzęta właśnie są, prawda?
Pomijając jednak niezrozumienie teorii ewolucji, próby naginania
rzeczywistości przez nagminne pisanie o irracjonalności,
odpowiedzialności i “faktach”, ks. Dziezewiecki wykazał się również
niespotykaną amnezją odnośnie historii ludzkości. Jestem przekonany, że
jest wielu ludzi wierzących, którzy w żadnym miejscu i punkcie nie
zgadzają się z przytoczonym tekstem klechy. Przeraża jednak, że są tacy,
którzy zgadzają się z nim w zupełności.
Spodobał Ci się ten wpis? To go wykop (:
Errata
Jak słusznie zostało zauważone na Wykopie oraz na co zwrócono mi uwagę na blogu, wkradła mi się w tekst literówka. Oczywiście chodzi o ks. Marka Dziewieckiego, a nie jak omyłkowo pisałem Drzewieckiego.
Aneks
Ponieważ chcę uniknąć ewentualnych problemów z osobami komentującymi (żadne jak dotąd się nie pojawiły, ale mimo wszystko). Komentarze pojawiają się z opóźnieniem (jak wiadomo, tylko tych osób, które wcześniej na moim blogu nie dodały przynajmniej dwóch zaakceptowanych komentarzy), a niektóre nie pojawiają się wcale. Mam tu na myśli komentarze osoby podpisującej się nickiem slaw, a których treść (a także ilość, bo nie udało się zmieścić w jednym, a potrzeba było trzynastu) jest zrównana poziomem z rynsztokiem i nie ma możliwości aby pojawiła się na moim blogu.