Podchodziłem do tego filmu trochę, jak pies do jeża, w sumie sam nie wiem z jakiego powodu. To chyba już taka lekka schizofrenia spowodowana syfem serwowanym ostatnimi czasy w kinach. Pewno bym go koniec końców nie obejrzał, ale jako że Katie widziała go wcześniej, stwierdziła jednoznacznie — powinienem go zobaczyć i koniec. Ponieważ jak zwykle zabrakło mi sensownych kontrargumentów, uległem, usiadłem i włączyłem. Po czym zgłodniałem. Bo musicie wiedzieć, że to film o gotowaniu i ni cholery nie można oglądać go mając pusty żołądek — nie ma takiej opcji (:
Nie mam pojęcia do kogo można byłoby odnieść Julię Child w Polsce, niemniej nie ulega kwestii, że jest ona dla Amerykanów postacią legendarną. Cały film oparty jest, a jakże!, na american dream, ale to nawet nie przeszkadza tak bardzo — Julie Powell chce w ciągu roku (365 dni) wykonać wszystkie 524 przepisy z książki swojej idolki — Julii Child. Postanawia to doniosłe wydarzenie opisać na blogu, który w krótkim czasie zyskuje sporą popularność. I to wszystko (:
Film polecam choćby dla obejrzenia rewelacyjnej Meryl Streep, która w rolę Julii Child wpasowała się po prostu genialnie! No chyba, że ktoś nie lubi Meryl, to wtedy nie. Świetny, lekki, idealny do obejrzenia z drugą połówką i… kanapką lub inną zagrychą (:
MWS: 3/3