Może jestem w błędzie, a może za mało szukałem, ale zdaje się, że Polska jest jedynym krajem, w którym partia prawicowa jest w opozycji do… partii prawicowej. Ja wiem, ja rozumiem, ja pamiętam, że Jarosław Kaczyński jest jednostką aspołeczną, ale mimo wszystko — obie partie stoją po jednej stronie i niemożliwość dogadania się ze sobą jest… no, taka polska!
Problem w tym, że bardzo często, kiedy wypowiadam swoje poglądy polityczne na głos — a nie robię tego zbyt często ze względu na umiłowanie życia — jestem rozumiany opacznie. Prawdopodobnie nie zwróciłbym na to w ogóle uwagi, ale przytrafiło mi się to kilka razy, więc gwoli sprostowania zdecydowałem się popełnić ten wpis. Co też robię.
Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, może też właśnie dlatego nie czytam Waszego Dziennika czy Tygodnika Klerykalnego. Nasunęła mi się jednak pewna myśl, którą, o dziwo!, można wyrazić pytaniem: „w jaki sposób, na stałe, pozbyć się lewicy w kraju?"
Co złośliwsi mogą odpowiedzieć: „nie trzeba nic robić, wykończą się sami, dokładnie tak samo, jak po dojściu do władzy w 2001 roku." Smutne, że jest to aż tak prawdziwe. Trochę mniej złośliwi mogliby jednak wpaść na lepszy pomysł — stworzyć iluzję opozycji. To znakomity pomysł, bo w ten sposób ludzie mają wybór, a nie ma ryzyka, że komuchy (byłe lub przyszłe) dojdą do władzy.
W wyborach w 2005 roku nastąpił w lewicy tak głęboki kryzys, że plan jej usunięcia wykonał się sam. Resztą zajęły się media, które podzieliły się na dwa obozy (PO i PiS) — ten stan rzeczy trwa do dziś.
Do czego jednak zmierzam, to fakt bardzo przykry (w zasadzie żenujący),
a było nim dojście do władzy takiego dna politycznego, jak
LPR
i
Samoobrona.
Ludzie mieli lewicy tak bardzo dość, że zdecydowali się głosować na
partie
Giertycha
i
Leppera!
Od tego czasu mija pięć lat. Po drodze miał miejsce krótki zryw lewego
skrzydła politycznego
(LiD),
ale, jak to w Polsce bywa, jeden nie potrafił dogadać się z drugim i po
wyborach parlamentarnych rozpadli się na części składowe.
Wybory samorządowe w 2006 i parlamentarne w 2007 roku pokazały jednak, że elektorat lewicowy nie jest taki mały, jak mogłoby się wydawać. LiD stał się trzecią siłą w Polsce, a jego poparcie wynosiło ok. 13%-14%.
Brzmi znajomo?
Owszem, właśnie wczoraj takie poparcie w wyborach prezydenckich otrzymał Grzegorz Napieralski, który, gwoli przypomnienia, startował z ramienia SLD, choć jego kandydaturę wsparły również inne partie, jak choćby UP, Zieloni 2004 czy Partia Kobiet.
Zgadza się, elektorat nie zapomniał o lewicy, elektorat potrzebował człowieka, który lewicy nada charakter. Nie twierdzę, że Grzegorz Napieralski jest politykiem idealnym — nie jest, nie ma polityków idealnych — twierdzę, że jest człowiekiem, który pokazał ludziom, że PO nie jest alternatywą dla PiS i odwrotnie.
I ma rację. Partia centroprawicowa nie może być w żaden sposób opozycyjna do drugiej partii centroprawicowej. To nie jest żaden wybór. Mogą występować tam różne osobowości, mogą istnieć różnice programowe, ale PO nie jest przeciwstawną partią do PiS.
Jestem pewien, że wielu ludziom taki stan rzeczy odpowiadał. PO albo PiS, PiS albo PO — za każdym razem centroprawica jest u władzy, zmieniają się tylko ludzie, jest git.
Ale Polacy nie są naiwni, co wykazały te wybory. Słyszałem wiele opinii, w których narzekano na ponowne wybieranie „mniejszego zła", że tak naprawdę poparcie dla dwóch głównych kandydatów do prezydenckiego fotela wykreowały media etc. etc.
Kto wie? Może gdyby te wybory zostały przesunięte i kampania potrwałaby dłużej, to Napieralski miałby jeszcze większe poparcie? To byłby nie pierwszy raz, kiedy kandydat lewicowy stanowiłby poważne zagrożenie dla kandydatów PO i PiS.
W tej chwili rozpocznie się walka o te 13%-14% elektoratu lewicowego. Walka, jak dla mnie sztuczna, nie ma tak naprawdę kogo wybierać w II turze. Nie widać tutaj „mniejszego zła" — oba wybory są tak samo złe.
Dlatego mam naprawdę wielką nadzieję, że wysokie poparcie kandydata SLD przełoży się na sukces w wyborach samorządowych, a później parlamentarnych. Wierzę, że nie będę już wtedy musiał wybierać nie mając prawdziwego wyboru, prawdziwej alternatywy. Bo taką dla PO i PiS może być tylko partia lewicowa.