„Nie znoszę nieudaczników!" Takim czułym zdaniem podzielił się Arnold Schwarzenegger z grupką dzieci zmuszonych do przebywania z nim w jednym pomieszczeniu jakiejś szkoły, przy jakiejś okazji. Choć przekaz jest absurdalnie beznadziejny (wręcz „nieudaczny"), nie jest mi wiadomo, czy za samym gadaniem poszły w ruch jakieś akcje. Arnold mógł przecież wziąć w swoje muskularne ręce dziennik i sprawdzić, czy jakieś nieudolne dzieci nie siedzą zaraz przy nim — kto wie, co mogłoby się wtedy stać? Może okazałby litość i ograniczył do wycedzenia: „get out".
A może nie i odstrzeliłby łeb temu, czy tamtemu.
Nie wspomniałem o całej tej śmiesznej sytuacji bez powodu — film Little Miss Sunshine powstał właśnie z tego powodu. No, a przynajmniej był jednym z głównych powodów, dla których powstał. Wokół tej, hm, złotej myśli zawiązana jest akcja całego filmu, a reżyser, Michael Arndt, chciał wykazać jej głupotę, czy, de facto, głupotę jej twórcy. Z powodzeniem.
Poznajemy rodzinę: Sheryl, zabieganą panią domu, która odbiera ze szpitala swojego brata, Franka, homoseksualistę który próbował popełnić samobójstwo. Mąż Sheryl, Richard, jest życiowym nieudacznikiem, który stworzył program „9 kroków", próbuje się wybić i nienawidzi wszystkich innych nieudaczników, tępiąc i krytykując ich na każdym kroku. Dwayne, syn Sheryl z poprzedniego małżeństwa, nienawidzi wszystkich ludzi (WSZYSTKICH!), jest fanem Nietzschego i złożył śluby milczenia do czasu, kiedy osiągnie wiek, by móc zostać pilotem. Do tego jest jeszcze dziadek, ojciec Richarda, którego wyrzucili z domu starców, bo ćpał heroinę oraz otyła Olive, siedmioletnia dziewczynka, która ma wystartować w konkursie piękności „Little Miss Sunshine". Splot zdarzeń sprawi, że cała ta gromada wsiądzie w starego Volkswagena T2 i ruszy w podróż do Kaliforni, w czasie której dziać się będzie wiele.
Film zdecydowanie wart obejrzenia, tym bardziej, że oprócz sporej dawki śmiechu, niesie ze sobą coś więcej — przesłanie i morał. To nie jest kolejna komedia, przy której fajnie było się pośmiać, bo zobaczyło się po raz setny ten sam gag, czy której akcja napisana została specjalnie dla użytkowników fejsbuka. Dlatego, polecam.
MWS: 3/3