Chciałoby się rzec: dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień. To niesamowite jak w którymś momencie życie przyspiesza i nie sposób tego powstrzymać. 11 maja 2005 roku, kiedy ten blog wystartował, byłem szczylem1 który właśnie kończył liceum. Już wtedy siedziałem dość mocno z nosem w monitorze i dużą dozą zainteresowania technologiami—web developerka mnie jako tako kręciła, ale dość szybko się zorientowałem, że to bardziej obcowanie ze stroną serwerową tego zagadnienia to było to. Teraz jestem pod czterdziechę, mam żonę i dwójkę dzieciaków, i nadziwić się nie mogę, kiedy do tego doszło?
Ten blog towarzyszył mi w jednym z najbardziej interesujących momentów mojego życia. Może brzmi to nieco na wyrost, prawda, ale tak właśnie było—wkraczałem w dorosłe życie szukając własnej ścieżki, pasji i miejsca na świecie. Był ze mną kiedy rezygnowałem ze studiów (i to może nawet ze trzy razy gdyby dobrze policzyć, ale może już nie bądźmy tacy skrupulatni); również kiedy po raz pierwszy emigrowałem i żałowałem wszystkich wyborów życiowych (razem i osobno); także gdy wkroczyłem na ścieżkę, która wpasowała się idealnie w moje życiowe oczekiwania i potrzeby (choć, o dziwo, nie pisałem o tym w zasadzie w ogóle); był wciąż kiedy się zaręczyłem z moją obecną żoną.
Miałem taki moment, w którym byłem naprawdę dumny z tego jak ten blog działa, wygląda i jaką cieszy się popularnością2. Gdybym miał wybrać “złoty” okres, musiałby on przypaść na lata 2009-2010:

Kliknij, nie bój się
To wtedy też uformowały się pewne blogowe serie i inne fanaberie. Lubiłem ten czas, mimo że już wtedy nosiłem się z zamiarem zamknięcia bloga i przerzucenia się na pisanie treści stricte anglojęzycznych. W kwietniu 2010 roku przeniosłem się, już nie pomnę skąd, na shella z Rootnode. W tamtym czasie trudno było z nimi konkurować i, tak przynajmniej pamiętam, wiele osób z ich usług korzystało (w tym Byte, który mi ich gorąco polecał).
Szczegóły do znaleziena w linku powyżej, ale skrócona wersja to taka, że walnęła macierz, a wraz z nią bazy danych. Rootnode oferował konta shell, nie hosting jako taki, więc zakładał zdroworozsądkowość swoich użytkowników. Jednym ze zdroworozsądkowych założeń było to, że robienie kopii bezpieczeństwa leży w gestii samych użytkowników.

Serwer padł, gdzie jest backup? Na serwerze…
To był jeden z tych momentów w życiu, w których obesrałem się tak bardzo, że nie było nawet sensu się podcierać, tylko po prostu wskoczyłem pod prysznic.
Kiedy w maju 2005 roku publikowałem pierwszy wpis na HB, miał być pewnym rodzajem zapisków mniej lub bardziej technicznych. Z czasem zmieniały się realia i zmieniałem się sam, a wraz ze mną blog i idea jego prowadzenia. Ewoluował, dojrzewał, aż wreszcie przybrał pewną ustaloną formę ze swoimi zwyczajami, upodobaniami i dziwactwami. Poniekąd stał się bytem ponad mnie samego (jako że przestałem być jedynym prowadzącym oraz pomysłodawcą wpisów), nie zatracając przy tym nic ze swojego charakteru — mniej lub bardziej zabawnego, obracającego się w dość określonej tematyce. Był też dla mnie swego rodzaju odskocznią od rzeczywistości, gdzie mogłem podzielić się odkryciami, wiedzą i przemyśleniami.[…]
Trudno, och jak trudno, było mi pogodzić się z takim rozwojem wydarzeń. Od razu przystąpiłem do prób odzyskania starych wpisów, ale zadanie to wydawało się być niemożliwym do wykonania. Baza danych umarła, wiele zdjęć i grafik z bloga przepadło, a przy tym wszystkim, tych treści na przestrzeni 5 czy 6 lat nazbierało się całkiem sporo, nawet ogarnąć od czego zacząć było ciężko.
W grudniu 2012, już będąc w Bratysławie, stworzyłem pierwszą wersję skryptu, która skrejpowała Web Archive i próbowała wyiskać co się da w sposób możliwie najbardziej zautomatyzowany. Myślałem że jestem dość blisko wersji, która pozwoli mi przywrócić choć te treści, na których zależało mi najbardziej.
W górnym menu pojawił się odnośnik do archiwum – przez najbliższy tydzień będę pracował nad przywróceniem jak największej ilości wpisów sprzed Rootnodowego fakapu.
Tak jak przewidywałem, przywrócona zostanie tylko część (selekcji dokonuję sam, wobec czego ostrzegam, że wiele rzeczy zostanie wyciętych), którą z jakichś względów uznam za najistotniejszą.
Przywrócone wpisy będą miały oryginalną datę publikacji, komentowanie będzie wyłączone, stare komentarze nie zostaną dołączone.
Właśnie, komentarze… Te stanowiły jednen z kluczowych sposobów mojej komunikacji z czytelnikami bloga. Wiele dyskusji, których szczegółów szczęśliwie nie pamiętam, przewinęła się na przestrzeni lat, ale, niestety, te z różnych technicznych względów są nie do odzyskania.
W maju 2013 ostatecznie porzuciłem nadzieje na spełnienie mojej oryginalnej misji przywrócenia chociaż części poprzednich wpisów.
Zaniechałem prób przywracania starych treści. Za dużo tego syfu, żeby się w to bawić.
Mam wrażenie że czasem brakowało mi cierpliwości w tej kwestii.
Tak czy siak, wbrew temu, co napisałem, cały czas miałem gdzieś z tyłu głowy chęć zmierzenia się z tym problemem. Właśnie z tego względu, od czasu do czasu, wracałem do odkurzania dwóch rzeczy z tym związanych:
- Listy wpisów które chciałbym przywrócić (oczywiście via Web Archive)
- Skryptu do przywracania (napisanego w Pythonie <3)
Życie płynęło nieubłaganie, ale gdzieś po drodze stworzyłem archiwum napędzane Jekyllem do którego powolutku, jeden po drugim, przywracałem dawne wpisy. Odkładałem to na parę miesięcy i znów wracałem żeby odświeżyć skrypt, przejrzeć listę, i przywrócić trochę kolejnych wpisów. Aż w którymś momencie tego roku zorientowałem się, że przywróciłem niemal wszystko co chciałem. I tak się ciekawie złożyło, że przypada to na dwudziestolecie (mocno naciągane, prawda) istnienia tego bloga.
Garść szczegółów:
- Przywróciłem niemal 300 wpisów i większość serii będzie mogła być kontynuowana
- Wszystkie wpisy z kategorii Zboczone zostały porzucone (dziś najpewniej trafiłyby na mojego Mastodona)
- Większość grafik i zdjęć, niestety, przepadła bezpowrotnie, a co za tym idzie, wiele wpisów które były głównie graficzne wraz z nimi (np. wszystkie wpisy z serii Shot! albo 5 świetnych zrzutów itd.)3
- Wpisy które nie zostały poprawnie zarchiwizowane choć raz przez Web Archive również przepadły bezpowrotnie4
Dodatkowo, na starym blogu napędzanym WordPressem dziwnie ponazywałem i korzystałem głównie z kategorii, tagi były raczej rzeźbione na żywca, a czasem w ogóle ich nie było. Teraz za to są tylko tagi, ale stare linki powinny być poprawnie przekierowywane tam gdzie trzeba (np. /kategoria/blog/przeczytane).
Jeśli chodzi o komentarze, to długo się wahałem jak to rozegrać. Nie wiem na ile w dzisiejszym Internecie jest sens ich wstawiania, więc czas pokaże co z tego wyjdzie (jeśli cokolwiek). Stare wpisy pozostaną bez komentarzy, nowe, w tym ten tutaj o, będą napędzane Disqusem.
Wreszcie, przywróciłem też parę stron które były obecne dawniej. O ile O mnie raczej nikogo nie zdziwi, o tyle Blogroll mnie szczerze zaskoczył—nadal jest tam parę osób, do których mogę linkować.
No i co? No i to tyle, póki co. Miło jest wrócić do pisania w języku polskim, bardzo mi tego brakowało. Choć pisanie po angielsku nie przychodzi mi z jakimś wielkim bólem, to jednak polszczyzna to jest to (:
Witam po przerwie, co u Ciebie?
-
19 lat. ↩︎
-
Nigdy nie był to najpopularniejszy blog świata, ale dawał radę. ↩︎
-
Ale 10 niesamowitych pulpitów Linuksa mam! ↩︎
-
Nie było ich wiele, ale np. moja recenzja Wspinaczki na szczyt nieprawdopodobieństwa czy, ostatni w ogóle wpis na Hadret’s.Blog, Prywata: dwa kotki szukają domu (zamieszczony 22 września 2013 roku) ↩︎