Z Philipem K. Dickiem po raz pierwszy miałem do czynienia w jego książce pt. “Człowiek z wysokiego zamku” (ang. “The Man in the High Castle”), w której przedstawił alternatywny bieg historii. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie i chciałem więcej, ale jakoś pechowo się złożyło, że nie miałem dostępu do jego twórczości. Całkiem niedawno w moje ręce dostało się kilka tytułów tegoż autora – wśród nich słynne “Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?” (ang. “Do Androids Dream of Electric Sheep?”). Aby uzupełnić swoje braki, przy okazji obejrzałem film Ridleya Scotta “Blade Runner”, który został nakręcony na podstawie książki Philipa K. Dicka.
Cóż mogę napisać? Raz jeszcze jestem pod olbrzymim wrażeniem wyobraźni Dicka. Film kultowy, ale przy porównywaniu go do książki wypada blado. Ridley Scott znacząco odbiegł od fabuły książki i choć rozumiem, że dzięki temu kreacja Harrisona Forda zyskała bardziej bohaterskiego posmaku, to nie zmienia to faktu, że wiele wątków zostało brutalnie przeinaczonych, czy uciętych. Choćby główny, przewijający się przez całą książkę i do którego nawiązuje tytuł – zwierzęta. Druga sprawa to sam świat, który w książce jest suchy, w którym unosi się radioaktywny pył – w filmie przeważał mrok i deszcz. Kto wie, może doczekamy się nowej ekranizacji “Łowcy Androidów”? Może bardziej oddającej treść książki?
Aktualnie jestem w trakcie czytania “Ubika”. Tak jak w “Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?” był moment, w którym Deckard trafił na “sztuczny” posterunek policji i nie mógł dodzwonić się do swojej żony, a mnie szczęka opadła i już myślałem, że główny bohater cierpi na schizofrenię paranoidalną (którą wszak zarzucali Philipowi K. Dickowi), tak tutaj cała niemal książka jest jedną, wielką schizofrenią. Czy może snem, w którym rzeczywistość płata figle i rządzi się sama, własnymi i niezrozumiałymi przez człowieka prawami?
MWS
książka: 10/10
MWS
film: 6/10