“Ostatni Pan i Władca” (ang. “The Golden Man”) to zbiór 15 najlepszych opowiadań Philipa K. Dicka. Byłem pewien, że po przeczytaniu “Człowieka z wysokiego zamku”, “Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?” i “Ubiku”, jestem w stanie określić styl w jakim Dick pisał. Ha, ha, ha! ;D To zdumiewające w jak bardzo błędnym przekonaniu człowiek potrafi dumnie (tu w sensie pysznie) trwać. Tak, zapoznałem się z trzema pozycjami na krzyż i mogę gościa zaszufladkować, a co! I pewnie zostałby w swojej szufladzie, gdyby nie ten zbiór opowiadań.

UWAGA! W dalszej części będę poruszał każde opowiadanie z osobna, przy okazji zdradzając fragmenty fabuły. To ostrzeżenie dla tych, którzy z “Ostatnim Panem i Władcą” jeszcze się nie zapoznali, a mają zamiar to zrobić (;

Złotoskóry

To moim zdaniem najlepsze z piętnastki opowiadań. Jak się okazuje, cenię je nie tylko ja, ale również Lee Tamahori, który to postanowił nakręcić na podstawie “Golden Mana” fim pt. “Next”. Ciekawe jak bardzo go spartolą (:

Wracając do samego opowiadania, już od pierwszych jego linijek Dick wprowadza niesamowity posmak. Nie wiem jak to robi, ale z zadziwiającą lekkością przedstawia absurdalny świat. Przyjmuje się to tak jakby było normalne, że miały miejsce jakieś promieniotwórcze wojny, które spowodowały „zaistnienie" mutantów. Traktujemy jako słuszne działanie rządu, że trzeba wszystkie te anormalne egzemplarze wykończyć i już. Żyć dalej jakby nie było żadnego problemu.

Ale problem się pojawia, a jest nim tytułowy Złotoskóry. Piękny mutant z niezwykłym darem przewidywania o 30 minut w przód. Genialne? A jednak, to nie koniec, bowiem okazuje się, że ceną za dar, jest całkowity brak wspomnień. I jeden tylko cel. Tylko jeden. Przetrwać.

Doskonałe od samego początku do samego końca – 10/10.

Mecz rewanżowy

Jeśli miewacie koszmary, to jest jeden z nich. Nie znam genezy powstania tego opowiadania, ale jestem skłonny się założyć, że Dick napisał go albo ze względu na sen albo za dużo przyćpał tego dnia. Świat jest jak zwykle niezwykły, przyszłość, rozwinięta robotyka, kosmici i te sprawy. Jakie sprawy? Gry hazardowe. Nielegalne, rzecz jasna. Teraz wyobraźnie sobie, że gra w podobnym do Pinballa stylu, przenosi się do rzeczywistości. Siedzicie w domu, popijacie herbatę i wtem słyszycie gruchot w drzwiach – to jedna z kuli próbuje się przedostać. Zaraz potem słyszycie uderzenie w ścianę, z sąsiedniego mieszkania. Nie mylicie się, to druga kula ;D

Za schizowatość, muszę dać – 8/10.

Król Elfów

Cóż, to z kolei, moim zdaniem, zdecydowanie najsłabsza pozycja. Opowiadanie przez całą długość trwania porażało mnie infantylnością i jakąś taką kretyńską mentalnością głównych bohaterów. Elfy przedstawione w sposób, którego szczerze nie znoszę. Na domiar wszystkiego, wcale nie jestem pewien, czy Shadrach Jones nie miał po prostu schizofrenii…

Jestem na nie, ale to nadal Dick i jego lekkość pisania – 4/10.

Na obraz i podobieństwo Yanceya

Łooo! Dick przedstawił niesamowitą wizję kontroli społeczeństwa. Wyobraźcie sobie postać istniejącą tylko wirtualnie – w telewizji, radiu, internecie, gazetach etc. To osoba odpowiedzialna, przystojna po prostu… idealna. Każdy chce być idealny, prawda? Więc jak ma wzór, to z łatwością można się do niego dopasować. Wystarczy jeść to co on, pić to co on, ubierać się w to co on aż wreszcie – myśleć tak i to co on. Bo ostatecznie nie myślimy wcale, tylko biernie zgadzamy się z naszym ideałem. Dorzućmy do niego kilka postaci tak, by zapełnić wszystkie ewentualne luki. Jeśli taki przekaz trafi do każdego rodzaju odbiorcy, to społeczeństwo jest uziemione nie zdając sobie nawet z tego sprawy…

To jednak nie jest “Rok ‘84” i Dick postanawia położyć temu kres. Wyłamuje się jeden z trybików całej machiny, a z pomocą przybywają agenci z innej (dobrej?) planety.

Czyta się świetnie, pomysł i wykonanie znakomite – 9/10.

Inaczej, niżby się zdawało

Sam tytuł rozwala a i samo opowiadanie jest niczego sobie. Co prawda Dick często porusza temat życia na Marsie, to ciężko mi sobie wyobrazić “Futrzaka Marsjańskiego”. Tak czy siak, zwierz miał wiecznie żywą… skórę. Tak, nieśmiertelna skóra. Jakie są zalety takiej skóry? Cóż, głównie nieśmiertelność. Dlatego postanowiono w nie oprawić co istotniejsze dzieła, w tym wypadku Lukrecjusza. Pojawił się jednak drobny szkopuł. Skóra z racji swojej właściwości zaczęła, jakby to ująć, „poprawiać" zdania dotyczące, ha!, śmierci.

Niesamowity pomysł, konkretna akcja i doskonałe zakończenie – 8/10.

Mała czarna skrzynka

Jeśli kojarzycie “Blade Runnera”, to kojarzycie też Mercera. Zgadza się, tutaj również mamy z nim do czynienia. Pojawia się również swoiste nawiązanie do “Ubika”, bo główne role podejmują jasnowidze, którzy potrafią włamać się w każdy umysł. Przekaźnik empatii pozwala jednać się z Wilburem Mercerem, ale władzom przestaje się to podobać. Chcą wiedzieć kim jest cała ta postać, kto za nią stoi i jakie ma intencje. Zadanie okazuje się jednak zbyt trudne. Mercer ma zbyt wielu wyznawców, w tym ludzi bardzo uzdolnionych. Tak uzdolnionych jak główny bohater Ray. Nie będę pisał nic więcej – to jest drugie najlepsze opowiadanie z tego zbioru. Zastanawiam się, czy powstał przed Bladem i Ubikiem, czy też po nich. Tak czy siak, szkoda, że sprawia wrażenie urwanego.

Gdyby Dick zdecydował się zrobić z tego powieść, jestem pewien, że byłaby to jedna z jego najlepszych – 10/10.

Nie zrekonstruowane M

Być może to kwestia tłumaczenia, ale mimo całego klimatu, jaki stworzył Dick, takiej mroczności, niepewności, posmaku deszczu i całej gamy nowoczesności, to nie przypadło mi do gustu. Za dużo powtórzeń, delikatny, miejscowy i przelotny infantylizm, to wszystko razem i każde z osobna sprawiły, że nie padłem na kolana. Pomysł z Maszyną, brzęczkiem etc. zaskakuje, ale nie tak bardzo, jak zesłanie za karę na inną planetę. I prawo, które mówi, że skazany może wrócić na Ziemię – tylko musi sam dać radę to zrobić. Mam wrażenie, że nie jest to proste zadanie.

Zabrakło głębi, konkretnego przekazu. Może miało być powierzchownie? Takie wyszło – 6/10.

Wojna z Fnoolami

Myślałem, że będzie coś fajnego, ale niestety – powrót “Króla Elfów” nieomalże. Biedne postacie, infantylizm sytuacji i nawet dorodna sekretarka nie pomogła. Ot, miał Dick pomysł i go napisał. Tylko chyba trochę za szybko.

Zdecydowanie za szybko – 4/10.

Ostatni Pan i Władca

Tak, tak, tak! Fantastyczny pomysł i iście mistrzowskie wykonanie. Liga Anarchistów opanowała świat, zniosła wszystkie (tak, wszystkie!) rządy, zlikwidowała wszystkie bomby atomowe/wodorowe/jądrowe/etc. Należący do Ligi włóczą się po całym świecie i pilnują by nigdzie nie panowała nad ludźmi żadna władza. Ale ostało się jedno takie miejsce. Skryte w górskiej dolinie, odcięte od reszty świata. Tam też osiadł ostatni Pan i Władca. W istocie, stary, „zmęczony", robot rządowy – jeden z uszkodzonych egzemplarzy, który przetrwał ataki Ligi – który stara się nad wszystkim panować. Właśnie wtedy do niewielkiej mieściny dociera trójka Anarchistów – Edward Tolboy, jego córka Sylwia i Robert Penn.

To jedno z opowiadań, po których czuć tylko niedosyt – chciałoby się móc przeczytać więcej, dalej, ach… – 9/10

Sonda przyszłości

Lubię tematykę czasu, o czym część moich znajomych miała okazję się przekonać (; Tak czy siak, Dick poniekąd zgodził się z moją wizją, czy może ja zgodziłem się z jego… chyba, że to ta sama wizja. Tytuł mówi wiele. Inżynierowie postanowili zobaczyć co też ciekawego wydarzy się w przyszłości. Pojawił się jednak problem – im częściej patrzyli, tym czarniejsze ukazywały im się wizje. W końcu zabrakło ludzi. Miliony opuszczonych wsi, miasteczek i miast. Znajdują więc kozła ofiarnego, którego wysyłają w tę przyszłość, żeby sprawdził co jest przyczyną takiego rozwoju wydarzeń, coby można im zapobiec. Jeśli kręcicie teraz potakująco głową, to macie rację. Głównym powodem problemów, było wysłanie w i powrót z przyszłości.

Kokony motyli, byłem zaskoczony – 8/10.

Gra nielosowa

Piaszczysty Mars. Samotni, tak jak to tylko emigranci czuć potrafią, szukają rozrywki w międzyplanetarnych „wesołych miasteczkach". Jednak same lunaparki nastawione są wyłącznie na zarobek, żadnych strat. Fred Costner, miejscowy chłopiec posiadający nadprzyrodzone moce ma za zadanie wygrać to, co dla lunaparku jest najcenniejsze. Kiedy robi swoje, okazuje się, że to tylko kolejna, znacznie większa gra…

Przy czytaniu końcowych sentencji można tylko przyklasnąć – 8/10.

Chwyt reklamowy

Reklama to coś, co nam towarzyszy niemal wszędzie – czy tego chcemy, czy nam się to podoba czy nie. W radiu, w telewizji, w Internecie… Na każdym kroku bilboardy, ulotki etc. A co powiecie na reklamy trafiające prosto do mózgu? To dopiero masakra. Ale może być coś jeszcze gorszego – automatycznie reklamujący się robot. Tak, Casrad to robot, który pakuje się Wam do chaty i zaczyna prezentację. Przeważnie kończy się na sporych zniszczeniach, które robot czyni, a później naprawia. Jest jeszcze haczyk (reklamowy, a jak!?) – Casrad będzie się reklamował/prezentował swoje możliwości tak długo, aż się go w końcu kupi.

Smutne zakończenie, ale całośc sarkastycznie zabawna – 8/10.

Majstersztyk

Nie wiem czy słusznie, ale to opowiadanie bardzo mocno kojarzyło mi się z twórczością Orwella. Nic nie jest takie, jakie się naprawdę wydaje. A jeśli Tobie się wydaje, że myślisz słusznie, to oni pokażą Ci to, co myślisz. Tylko to wcale nie jest prawda. Nie ma prawdy, jest tylko to, w co wierzysz. Automaton, cóż, Dick przyzwyczaił mnie już do sztucznych, elektronicznych konstrukcji, wzorowanych na zwierzętach. Don’t Believe the Truth.

Znakomity opek – 9/10.

Miasteczko

Chciałbym mieć takie hobby, któremu mógłbym poświęcić całe swoje życie. Verne Haskel takie miał. Uwielbiał konstruować, od kolejki elektrycznej, po mini-domki itp. przez 45 lat swojego życia odwzorował idealnie całe Miasteczko, w którym mieszkał. Nadszedł dzień, w którym postanowił… coś zmienić.

Kolejna świetna pozycja – 9/10.

Przedludzie

Mamy niedaleką przyszłość. Aborcja jest powszechnie dozwolona, a wręcz zalecana przez rząd i kościół, ze względu na wiszącą w powietrzu groźbę przeludnienia. Wśród rodziców staje się nawet modna. Dlaczego? Bo jest o czym porozmawiać przy kawie.

Kim są Przedludzie? To dzieci, „w które nie wstąpiła jeszcze dusza". Jaka jest granica wieku? Do 12 roku życia. Tak, 12-latkowie/ki są już wyposażeni w duszę i nie podlegają aborcji.

W spokojnej dzielnicy, swoją trasę przemierza w ciszy ciężarówka aborcyjna. Może po Ciebie?

Jedno z najlepszych – 10/10.

Reasumując, “Ostatni Pan i Władca” z całą pewnością wart jest przeczytania. Polecam szczególnie fanom s-f, ale nie tylko – kilka perełek jest uniwersalnych, a przekaz z nich płynący da do myślenia każdemu (: