Tematyka antropologiczna stała się dla mnie wiedzą niezwykle interesująca. II rok moich studiów bardzo pomógł mi ją troszkę bardziej zgłębić, a to dzięki wykładom z Wprowadzenia do lingwistyki kulturowej (prowadzonym przez prof. Annę Dąbrowską) oraz w drugim semestrze wykładom i ćwiczeniom z WOK-u (wykład prowadzony był przez dra Rafała Augustyna, ćwiczenia zaś przez dra Milana Lesiaka). Śmiało mogę napisać, że były to najciekawsze zajęcia na studiach i bardzo żałuję, że żaden z tych dwóch przedmiotów nie jest kontynuowany na III roku.

Franz Boas był pierwszym, który ewolucjonizm sprowadził do jednej kultury, a nie wszystkich kultur naszego globu, stał więc bezpośrednio za stworzeniem pojęcia relatywizmu w antropologii. Stworzył szkołę, w której u podstaw stały badania empiryczne oraz kontekst historyczny. Uczennicą tej szkoły była m.in. Ruth Benedict, która miała wielki wkład w rozwój antropologii kulturowej. Sama uważała przy tym, iż nie można rozpatrywać jakiejkolwiek cząstki kultury poza daną kulturą.

Zanim przejdę do właściwej recenzji książki, pozwolę sobie przytoczyć z niej dwa cytaty:

[...]Jak wykazuje autorka, nie każda kultura charakteryzuje się jakimś dominującym zespołem cech, ale wydaje się prawdopodobne, że im głębsza będzie nasza wiedza o ten­dencjach kulturowych, które wpływają na zachowanie jed­nostki, tym wyraźniej wystąpi na jaw dominacja pewnego typu kontroli uczuć, pewnych ideałów postępowania, tłu­macząca to, co z punktu widzenia naszej cywilizacji wyda­wało się postawą nienormalną. Względność tego, co uważa­my za społeczne czy aspołeczne, normalne czy anormalne, pokazana tu jest w nowym świetle.[...]

Franz Boas, Wzory kultury, Wstęp, s. 3.

Wiadomym było, że takie wyjaśnienie jest potrzebne, a przynajmniej było potrzebne w czasie, kiedy ta książka ukazała się po raz pierwszy — był to rok 1934. Wielu antropologów w tamtym czasie badało „kultury dzikich" zza biurka swojego gabinetu i na zasadach wartościowania w odniesieniu do cywilizacji zachodniej.

[...]Człowiek na przestrzeni całych dziejów bronił swej jedyności i obronę tę uważał za punkt honoru. W czasach Kopernika owa pretensja do supremacji była tak wielka, iż obejmowała nawet Ziemię, na której żyjemy, a czternaste stulecie odrzucało z pasją myśl, że planeta nasza ma określone miejsce w układzie słonecznym. W czasach Darwina, oddawszy system słoneczny na pastwę wroga, człowiek wszystkimi środkami, jakie miał do dyspozycji, walczył o jedyność swej duszy, uważał ją bowiem za nie dający się pojąć rozumem atrybut dany mu przez Boga i przeczący temu, jakoby człowiek wywodził się ze świata zwierzęcego. Ani brak ciągłości w argumentacji, ani wątpliwości co do natury tej „duszy", ani nawet fakt, że dziewiętnasty wiek nie miał zamiaru bronić się przed braterstwem z jakąś grupą „obcą" — żaden z tych faktów nie liczył się wobec ogromnego oburzenia na zniewagę, jakiej dopuszczała się teoria ewolu­cji, kwestionując pojęcie jedyności człowieka.
Obie te bitwy możemy uznać właściwie za całkowicie wygrane — jeśli nie już, to wkrótce; tylko że ciężar walki przesunął się na inny front. Dziś jesteśmy już gotowi zgodzić się, że obrót Ziemi dokoła Słońca czy zwierzęce pochodzenie człowieka nie odbiera ludzkim osiągnięciom charakteru czegoś jedynego w swoim rodzaju. Jeśli zamiesz­kujemy jedną przypadkową planetę spośród niezliczonych systemów słonecznych, tym większy jest nasz tytuł do chwały, a jeśli rasy ludzkie, tak różne, powiązane są ewolucyjnie ze zwierzętami, wówczas dające się dowieść różnice między nami a nimi są tym głębsze, a jedyność naszych instytucji tym bardziej znamienna.[...]

Ruth Bennedict, Wzory kultury, Nauka o zwyczajach, s. 4.

Dzisiaj znane jest w zasadzie jedynie takie podejście do antropologii,1 astronomii i biologii, ale w 1934 roku wymagało dosadnego wyjaśnienia. Przy okazji, jak widać, uznanie religii za element każdej kultury nie jest niczym nowym, jednak jej wartościowanie pozostało do dziś — widać taki już urok cywilizacji zachodniej, ale kto wie? Może i to ulegnie kiedyś zmianie.

Książka poprzedzona jest krótkim wstępem Franza Boasa. Ruth Benedict przedstawia w niej trzy, ekstremalnie różne od naszej i od siebie kultury — Indian Pueblo z Nowego Meksyku, Dobu z d’Entrecas-teaux (w pobliżu Nowej Gwinei) oraz Kwakiutlów z północno-zachodniego wybrzeża Ameryki. Informacje na temat wszystkich nich są niesamowicie interesujące, często śmieszne (oczywiście z perspektywy człowieka z cywilizacji zachodniej), ale przede wszystkim uwypuklające, jak bardzo inna mogłaby być nasza kultura, gdyby nie kilka przypadkowych czynników, które ukształtowały ją tak, a nie inaczej. Nie będę zdradzał więcej szczegółów, bo nie chcę zepsuć zabawy przyszłym czytelnikom. Dopowiem jeszcze tylko dwie rzeczy. Książka jest napisana przystępnym językiem, dzięki czemu nie trzeba jej czytać ze słownikiem wyrazów obcych pod ręką oraz jest do pobrania w wersji on-line z Wikipedii — Ruth Benedict, Wzory kultury. Gorąco polecam! (:

MWS: 3/3

R. Benedict, Wzory kultury, przeł. J. Prokopiuk, Warszawa 2002.
ISBN 83-7319-125-9


  1. Z nowszych książek utrzymanych w tej tematyce polecam dzieła Roberta Wrighta – „Moralne zwierzę" oraz „Nonzero"↩︎