23 września rozpoczęła się kalendarzowa jesień, dlatego tym milej będzie mi wrócić wspomnieniami i słowem pisanym do minionych wakacji. Faktem jest, że obecny stan meteorologiczny przypomina bardziej przedzimie niż polską złotą jesień, ale widać nie można mieć wszystkiego. Do rzeczy.
We wpisie organizacyjnym zamieszczonym pod koniec czerwca poświęciłem sporo miejsca informacjom na temat studiów (zarówno ja,1 jak i Kasia poradziliśmy sobie i 1 października zainaugurowaliśmy III rok studiów), nie zająknąłem się jednak nawet słowem na temat wakacji. Plan był, ma się rozumieć, tyle, że nie wypalił. Ponieważ Kasia otrzymała fundusze od swoich rodzicieli, na przeszkodzie naszej wakacyjnej przygody stanęły fundusze, czy, w zasadzie, ich brak, z mojej strony. Będąc człowiekiem niezwykłych ambicji, zupełnie bez pokrycia, począłem się rozglądać za pracą. Szukałem jednak nie w sposób typowo studencki (a trzeba było!) i skupiłem się na tym, co sam chciałbym robić, a nie, co zwyczajnie da mi jakiś zarobek. Poszukiwania skierowałem na dział IT będąc przekonanym, że taki człowiek, jak ja + moje CV nie będą miały żadnego problemu ze znalezieniem wymarzonej posady. Błąd! Człowiek z moim CV jest zupełnie bezużyteczny dla którejkolwiek firmy informatycznej. Umiejętności może jakieś tam są, ale trzeci rok na Filologii Polskiej zamiast na Polibudzie potrafi zniechęcić nawet najbardziej dobrodusznych pracodawców. Wrócę jeszcze do tego wątku w jakimś przyszłym wpisie.
...