Ostatnim razem było o 2012, a dzisiaj będzie o kolejnym hiciorze, tym razem Jamesa Camerona. W przeciwieństwie do twórczości Emmericha, Cameron ma na swoim koncie filmy, które mi się podobały. Choćby Terminatory (pierwsza i druga część), Otchłań czy nawet Prawdziwe kłamstwa. Tak, wiem że istnieją ludzie, którzy Camerona cenią sobie wyłącznie za spektakularne zatapianie statku, tonącego DiKarpia i podkład brzydkiej jak noc bez gwiazd Céline Dion, ale cóż, to akurat jeden ze słabszych filmów Jima. Niestety, Avatar jest kolejnym takim.
Uprzedzając ewentualne pytania, tak, oglądałem Avatara w wersji 3D, nie, nie IMAX.1 To był pierwszy film, który oglądałem w takiej technologii i nie podobało mi się. Okulary strasznie mnie irytowały, efektów było tyle, co kot napłakał i nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Jeśli to jest przyszłość kina, no cóż, nie należy ona do świetlanych, wobec tego.
Nie mogę napisać, że Avatar mi się nie podobał. Podobał mi się, ale tylko z jednego punktu widzenia — efektów specjalnych. W tej kwestii rozumiem wszystkich malkontentów, którzy narzekali na beznadziejną, przewidywalną i nic nie wnoszącą fabułę, tyle że… Ja nie po to idę do kina, żeby szukać w nim kulturalnego rozwoju. Tego poszukałbym w bardziej ambitnych miejscach, jak biblioteka, teatr czy opera. Do kina chodzę dla rozrywki, a tej Avatar dostarcza z całą pewnością — i to samymi efektami. Jeszcze przed wybraniem się do kina naczytałem się i nasłuchałem opinii na temat tego filmu, że to kosmiczne smurfy w stringach,2 że fabuła to Pocahontas przeniesiona w przyszłość + 3D etc. etc. Wiadomo, trzeba obejrzeć coś samemu, by móc to ocenić.
Avatar nie powala na kolana. Po raz kolejny filmowcy chcą udowodnić, że same efekty specjalne wystarczą, żeby film odniósł kasowy sukces i po raz kolejny mają rację — niech świadczy o tym sam Avatar. Tyle, że jest to dokładnie tak samo, jak z muzykami, którzy chcą udowodnić, że w muzyce wystarczy muzyka, a słowa są zbędne — mogą odnieść sukces, ale z całą pewnością nie trafią do wszystkich.
Ogólnie, polecam uwadze, ale bez rewelacji.
MWS: 2/3
PS Zatęskniłem trochę za innym rodzajem kina. Szukam czegoś, co znalazłem w takich tytułach jak The Visitor, Reign O’er Me, Babel czy 21 gramów. Może ktoś coś w tym guście polecić? (: